Cześć! Jestem Kasia!

Zapraszam Cię do mojego świata fantazji kulinarnych, podróżniczych, a także tych bardziej twórczych. Co mam na myśli? Zajrzyjcie do działu Wiersze. Tak wiem, to dziś mało popularne – pisać wiersze, ale to właśnie czynię między gotowaniem, podróżami, a snuciem szalonych planów na przyszłość.

A teraz chwila szczerości – gotować w ogóle prawie nigdy nie umiałam i co teraz jest nie do pomyślenia – nie lubiłam. Wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy przekroczyłam magiczną 30stkę. Zmiana kodu na trzy z przodu zdziałała cuda. Podjęłam pewne decyzje, a zmiany ruszyły z kopyta na wyboistej drodze. Oj, wiele razy wypadłam z tego pędzącego powozu, ale było warto! Droga sama w sobie przy odrobinie dystansu i cierpliwości dała poczucie spełnienia. Choć wtedy jak się domyślacie przeklinałam świat i samą siebie, ale z drugiej strony miałam przeświadczenie, że nie dam rady już tak dłużej żyć. Ciągle w wiecznym biegu. Nie było łatwo, ale na pewno było warto.

W jednej chwili odeszłam z pracy zakończyłam relację i postanowiłam zadbać o siebie. Zmienić tryb życia, jeść zdrowiej, przestać być nieustannie w pracy, zacząć realizować własne marzenia, w ogóle chciałam zmienić dużo…..oj dużo ☺

Jak się domyślasz na początku był chaos i jedna wielka niepewność, co w zasadzie oznaczają te zmiany, i w którą stronę właściwie mam iść.

Kiedy samotnie siedziałam na kanapie i patrzyłam w ścianę, zaczęłam myśleć, co lubię, czego chcę, co zawsze pragnęłam robić. Zaczęłam snuć plany, pisać, szukać inspiracji, rozmawiać, i z dnia na dzień stawiałam kolejne małe kroki, dwa w tył, i trzy w przód i tak każdego dnia zaczęły pojawiać się wymarzone nowe wyzwania zawodowe, relacje, podróże po Europie, dania kulinarne i nieśmiałe próby pisania.

Każdego dnia odkrywałam się na nowo, często z niedowierzaniem i rozdziawioną gębą, że można i, że te plany i marzenia, które się miało da się zrealizować. Prędzej czy później, ale jednak i żeby się wtedy nie bać, czerpać i nie oglądać się na nikogo, bo zawsze znajdzie się ktoś, komu nie spodoba się Twoje działanie. But who cares 🙂

Ale wracając do kulinariów – postanowiłam także wtedy odstawić mięso, przestać je jeść. Była to decyzja podyktowana moim kiepskim stanem zdrowia. Pomyślałam, że spróbuję przestawić się na wegetariańskie dania i jedzenie domowe, takie, które jednak przygotuje sama. A wielu z Was na pewno wie jak trudno odstawić maka i pizze na wynos, czy jedzenie w knajpie:)

Czy czuje się przez to lepiej? Myślę, że to suma wszystkich decyzji wtedy podjętych dała mi podstawę do lepszego samopoczucia fizycznego i psychicznego. Ale było warto, z czasem nie dość, że cukinia leżąca w mojej kuchni przestała mnie przerażać, ba a nawet smakować, to zaczęłam również eksperymentować w kuchni i testować kolejne coraz to odważniejsze przepisy. I tak z kompletnego kulinarnego beztalencia stałam się Master Chefem – no prawie 😉

Przez ostatnie lata gotowałam zupy, dania jednogarnkowe, robiłam pasztety, pasty, sałatki, zapiekanki, a nawet kilka deserów. Mam też chleb na swoim kulinarnym koncie ☺

Przygotowywałam tez potrawy na spotkania z moimi przyjaciółmi. I to czas, który uwielbiam najbardziej na świecie! Można wtedy testować nowe przepisy, smaki, gadać, śmiać się i być szczęśliwym. Tak po prostu☺

Na koniec dodam, że wypłynęłam na szerokie kulinarne wody – i to dosłownie. Gotowałam na statku! Z jakim skutkiem? Uśmiechy na twarzach 10 osobowej załogi zaraz po odstawieniu pustych talerzy to miód na moje serce. Niesamowita nauka i cenna lekcja dająca mnóstwo przyjemności i satysfakcji. Zakupy, jadłospis, stany magazynowe, gotowanie i wydawanie posiłków czyli całe królestwo kambuzowej kuchni należało do mnie, ale także do chcących pomagać mi żeglarzy ☺ To było wspaniałe przeżycie!

Do zobaczenia na kartach mojego bloga lub w realnej kulinarnej rzeczywistości.

Inspirujcie się, jedzcie dobrze, podróżujcie, a jeśli będzie taka chęć mogę dla kogoś coś ugotować ☺I udowodnię, że potrafię, a nie tylko tak tutaj sobie gadam 😀